Wczoraj, dziś i jutro”, to tytułowe przesłanie portalu www.ebiedrusko.pl, ale też temat artykułów, w których przypomniano dwie prace z 1999 roku, uczennic Szkoły Podstawowej w Biedrusku. Wyróżnione w gminnym konkursie „Moja miejscowość, gdy dorosnę”. Przesłanie brzmi uniwersalnie i wciąż można tę problematykę kontynuować. Odkrywać na nowo zapomniane historie, wydarzenia, publikacje i inne. Przyciągają oko stare fotografie, ale też ujmują treścią archiwalne materiały czytane po latach. nie brakuje wydarzeń bieżący wartych naszej uwagi i opisania. Przyszłość, zbyt często pozostaje niewiadomą.


Autor opracowania: Mieczysław DEJ


Źródło, wykonanie własne (2017);

Lata 20, lata 30 poprzedniego wieku. Wiemy z wielu rodzinnych przekazów, podręczników, filmów i literatury, jakie one były w świecie, Europie oraz w odradzającej się Polsce. A jakie były w Wielkopolsce? By częściowo uzyskać odpowiedź na tak zadane pytanie, proponuję medialną retrospekcję. Wróćmy do Nr. 2158 Gazety Świątecznej z 11 czerwca 1922 roku.

Winieta. Łatwo zauważyć, ile informacji zawarto na pierwszej stronie. Już samo to przenosi nas w czasie i rodzi współczesne porównania. Jednak na szerszą uwagę zasługuje wybrany artykuł na stronach 5 – 6, który ma formę listu do redakcji gazety.

Autopromocja, a może autowizerunek. Takie artykuły inspirują by czytać jeszcze więcej, przeszukując archiwa. Warto sięgać do tych materiałów i podziwiać treść pod każdym względem. Styl piszących, ówczesną ortografię, gramatykę i słownictwo, ale też wyłaniającą się mentalność oraz nurtujące problemy. Przechodzenie od spraw ważnych do mniej istotnych, a przy tym z większą bądź mniejszą dawką humoru. Jak łatwo zauważyć, to mistrzostwo piszącego. W krótkim tekście oddaje wszystko i lokuje własny patriotyzm lokalny ponad innymi. Po prostu, bo on jest nasz. Uważam, że nie ma sensu streszczać ani też przywoływać wybrane fragmenty. Proponuję poznać w całości, by każdy z czytających wychwycił to co w nim jest piękne.

Dział: – Listy do Gazety Świątecznej. Z powiatu poznańskiego (kopia 5 i 6 strony gazety):

Dla swobody czytania niżej został przepisany tekst z zachowaniem oryginalnej pisowni:

Listy do Gazety Świątecznej. Z powiatu poznańskiego.

W stronach poznańskich rolnictwo jest w dobrej uprawie: pola są wysączkowane, ziemia dobra, często nawozami zasilana, płodozmiany należyte. Każdy rolnik, robotnik czy wyrobnik żyje dostatnio; chleba razowego nie widać tu nigdzie, a nawet w Poznaniu trudno go dostać; wszyscy jedzą tylko chleb biały. Każdy ma dom składający się z kuchni i kilku pokojów; nawet wyrobnik ma co najmniej jeden pokój i osobną kuchnię; czeladź we dworach ma takie same mieszkania. Domy są ładne i czyste, a przy każdym jest ogródek kwiatowy; każdy gospodarz ma też sad owocowy choć ze stu drzew, a są i tacy, co mają po tysiąc drzew i więcej. Ludzie żyją tu wygodnie i zdrowo. W każdym domu jest czysto, wszędzie są miednice do mycia się, jak należy; każdy też używa ręcznika do wycierania się po umyciu. Prawie w każdym domu wiejskim znajdzie takie wygodne sprzęty, jak kanapę albo miękkie krzesła. Jedzą tu ludzie też lepiej i więcej, niż w innych stronach Polski. Rano o godzinie 7-ej piją kawę i jedzą chleb ze szmalcem, potem o 10 -e jedzą drugie śniadanie, o 1-ej obiad prawie wszędzie mięsny, o 5 ej podwieczorek, a o 8 -ej wieczerzę. Wszędzie tu taki zwyczaj, że jedzą pięć razy na dzień. Robota rozpoczyna się o 7 -ej rano i kończy się na wieczór też o godzinie 7 -ej z przerwą obiadową. Przed 7 -ą rano i po 7-ej wieczorem trudno kogo ujrzeć na polu, a o 8 -ej wieczorem spotyka się już każdego w lepszem ubraniu, bo ma już spokój po pracy.

Każda wieś w Poznańskiem jest osobną gminą i ma własny zarząd, na którego czele jest sołtys. Na 25 lub na 30 wsi jest komisarz obwodowy, któremu wszystkie gminy i wszyscy sołtysi podlegają. Prócz tego każda wieś ma radę gminną z 12 -tu ludzi, której zawsze sołtys przewodniczy. Każda wieś posiada 100 do 200 morgów pola na utrzymanie stróża i pasterza, który pasie bydło z całej wsi, bo dzieci muszą wszystkie bez wyjątku chodzić do szkoły i nie mogą tracić czasu na pasionkę. Przy drogach rosną wszędzie drzewa owocowe i wieś ma z nich dochód na swoje potrzeby gminne, to też i ciężary nakładane na gospodarzy są lżejsze.

W Poznańskiem jest 300 kółek rolniczych, nad któremi jest opiekun, zwany z łaciny „patronem”. Obecny patron naszych kółek rolniczych jest też zarazem posłem w sejmie. Są też podpatronowie, którzy mają pod opieką po kilka kółek. Każde kółko rolnicze ma przewodniczącego, jego zastępcę, skarbnika i pisarza, oraz innych członków zarządu. Patron stara się, żeby członkowie kółek mogli łatwo sprowadzać dobre gazety, a dba o to również i „wielkopolska izba rolnicza”, która nawet dopłaca do gazet, byle każdy mógł mieć je jak najtaniej. Również książki rolnicze są dla członków kółek bardzo tanie. Nic dziwnego, że gazety i książki są rozchwytywane i niema nikogo, ktoby jakiejś gazety nie czytał. A trzeba wiedzieć, że tu każdy rolnik, każdy fornal, każdy wyrobnik, słowem, każdy człowiek na wsi, czy w mieście umie czytać i pisać. Wielce to pomaga do rozpowszechnienia się oświaty, że gazety są tanie, a to dlatego, że „wielkopolska izba rolnicza” stale do nich dokłada. W dawnym zaborze rosyjskim niema tego zwyczaju i Gazeta Świąteczna musi borykać się o własnych siłach, nikt jej nie dopomaga i dlatego jest droższa. Sąsiedzi moi bardzo chętnie biorą ją ode mnie do czytania i podoba się wszystkim, co bardzo mnie cieszy, jako jej dawnego czytelnika i przyjaciela. W każdej wsi jest co niedziela jakieś zgromadzenie, naprzykład, kółka rolniczego, kółka oświatowego albo związku ludowo – narodowego, do którego tu prawie wszyscy należą. Ludzie tu zdrowo myślą i patrzą na świat nie tak, jak w niektórych innych stronach kraju, – gdzie otumaniono wszystkich i mało oświeconych. Warto jeszcze wspomnieć, że jest w Poznańskiem tak zwane „zgromadzenie kresów zachodnich”, do którego należy prawie każdy z tych stron. Nasz rząd zapomina trocha o kresach zachodnich, więc sama ich ludność myśli o tem, żeby się nie dać sąsiadom, Niemcom.

Dróg bitych jest tu chyba tyle, ile w Kongresówce zwyczajnych, a koleji żelaznych jest tak dużo, że każdy ma do koleji blizko, najdalej kilka lub kilkanaście kilometrów (kilometr jest prawie to samo, co wiorsta). My mamy stację koleji w samej wsi, co jest wielką dla nas dogodnością. 0 4 kilometry od naszej wsi jest Biedrusk, gdzie stoją 3 dywizje naszych zuchów. Jest to prześliczna miejscowość;” leży wśród wielkich lasów sosnowych, które zajmują przeszło tysiąc włók, to też wszystkie wsie okoliczne pasą tam bydło, płacąc po 5 tysięcy marek od. bydlęcia; trawa na polanach wśród tych lasów jest śliczna i krowy dają dużo dobrego mleka. W Biedrusku można też dostać od wojska, ile kto chce, nawozu. Kosztuje 200 marek fura, jaką tylko kto sobie nałoży. Często też żołnierze przywożą nawóz do wsi po 600 marek za furę, albo też za 4 fury nawozu biorą jedną furę sieczki dla swych koni, a sieczkę rzną sobie sami.

W każdej wsi jest telefon; wszystkie wsie, miasteczka i miasta są połączone z sobą drutami telefonicznemi. Przez telefon można załatwić szybko i tanio niejedną sprawę, bo nietrzeba jechać dla niej daleko. Można, naprzykład, wezwać przez telefon doktora albo weterynarza, i przyjedzie albo koleją, albo samochodem, jeśli jest nagła potrzeba. Budynki gospodarskie są tu wszędzie ogniotrwałe; narzędzi i maszyn o wiele więcej niż w innych stronach Polski; konie i krowy też dobre.

Wspomnieć musnę ze smutkiem, że siedzi tu jeszcze 30 tysięcy przybłędów niemieckich, kolonistów, których rząd pruski osadził na polskiej ziemi, aby nasz kraj zniemczyć. Rząd nasz jakoś zbyt pomału wysyła 'ich do Niemiec, a że im tu dobrze, więc opierają się i siedzą swobodnie, jedzą, piją, śpiewają, tańczą i nic sobie z niczego nie robią. A gdy syn, którego z tych Niemców ma iść do służby wojskowej. to przed powołaniem ucieka do Niemiec i staje do wojska pruskiego, choć się wychował na naszym polskim chlebie, a kiedyś może będzie nawet strzelał do naszych i braci lub synów. Oto tak rząd nasz pośpiesza z usunięciem ztąd tej niemieckiej ludności, wrogo dla Polaków usposobionej. (Rząd polski jest w tej sprawie skrępowany układem z mocarstwami zachodniemi i dlatego, nie może działać zbyt nagle. — P.G.Ś.)

W naszym powiecie niema ani jednego żyda; było ich dwóch, ale i ci wynieśli się do Niemiec, do swoich opiekunów, bo u nas żaden gospodarz nie kupi nic od żyda, ani mu nie sprzeda, ani sadu owocowego nie odda w dzierżawę.

W Poznańskiem w biurach są porozwieszane takie napisy dla przychodniów:

Szanowny przychodniu, szanuj czas, mów krótko, wyraźnie i opuszczaj nas!”.

A dla urzędników są takie napisy:

Za pracę ci płacą, a nie za siedzenie, pracujesz leniwie, obciążasz sumienie!”

Wszyscy tutaj to rozumieją, to też nie widać, aby urzędnicy próżnowali, a przychodzący do urzędów ludzie są bardzo prędko obsłużeni. Jak kto do biura wejdzie, to zaraz któryś urzędnik podchodzi do niego i pyta, po co i z czym przychodzi. A gdy załatwienie sprawy ma potrwać dłużej, to radzą urzędnicy przychodniowi, że może iść załatwić przez ten czas inne sprawy, a tu wpadnie o oznaczonej godzinie i już wszystko zastanie gotowe. Otóż jest nie tak, jak w innej dzielnicy Rzeczypospolitej, gdzie niejeden urzędnik albo urzędniczka nie umie obejść się z człowiekiem i na grzeczne zapytanie odpowiada tylko wyniośle i z pogardą: „Poczekać!” Tego tu niema i czekać nie każą w urzędach wcale; nigdy niema „ogonków” w biurach.

Opisałem pokrótce, jak tu żyjemy, a teraz zachęcam was, szanowni rodacy, przyjeżdżajcie w Poznańskie i wykupujcie gospodarki niemieckie, a najlepiej i najprędzej przyczynicie się do odniemczenia tej prastarej dzielnicy naszej i kolebki narodu polskiego. Można tu nabyć gospodarkę już za pół miljona marek; średnie gospodarki kosztują po 5, 6, 7 do 12 miljonów, a większe do 30 miljonów marek. J. Wygachiewicz.

(Przypomnieć tylko należy, o czym już pisano w Gazecie, że przed nabyciem gospodarki od któregobądź Niemca w Poznańskiem, czy też na Pomorzu, trzeba koniecznie zasięgnąć wiadomości o tej gospodarce w okręgowym urzędzie ziemskim czyli rolnym, bo niektóre osady niemieckie są tam własnością rządu i kupować ich na własną rękę niewolno; mimo to Niemcy oszukują naszych i gospodarki te sprzedają, poczem, wziąwszy pieniądze, uciekają do Niemiec; wobec tego trzeba zawsze dowiedzieć się w okręgowym urzędzie ziemskim, czy upatrzony majątek można ku pić.) P.G.Ś.)

I „recepta” na wspomniane JUTRO jest gotowa! Mówiąc przewrotnie, to poezja prozą wyrażona. Ujmująca od początku do końca. Wiemy, że jest to list polecający i wyraża opinię autora. Przy tym oddaje nam, czytającym po latach obszerny opis i specyfikę życia w tej części kraju. Wielkopolska, obraz regionu widziany oczami przybysza ze wschodnich rubieży kraju. I wszystko to w historycznie złożonym czasie, czyli po odzyskaniu niepodległości, po powstaniu Wielkopolski, wojnie z lat 1919 – 1920 i innych wydarzeniach w bieżącym roku tak chętnie przywoływanych.

Można by podzielić tekst na podjęte zagadnienia. Od tych socjalno – bytowych poprzez warunki w gospodarstwach rolnych, komunikację, oświatę, urzędy i inne. „Stara pruska szkoła”, jak potocznie mówimy po dzień dzisiejszy. Dominuje kultura rolna. Dla nas mieszkańców Biedruska, nie tylko związanych z mundurem, bezcenny jest fragment czysto „militarny”. Koszarowo – poligonowy, który w sposób zamierzony wyróżniłem.

Nie ulega wątpliwości, że to list do gazety, a właściwie materiał werbunkowy za jej pośrednictwem. Spontaniczny, czy powstał na zlecenie? Dzisiaj to ma mniejsze znaczenie. Ważne, że się zachował i możemy poznać jego treść. Głównie skierowany do migrującej ludności z kresów II Rzeczpospolitej. Również rozproszonych po kraju i Europie w wyniku nieodległych wojen, ale też z biedy i ciekawości życia w innym wydaniu. W tych też latach masowo werbowano ludzi do pracy w obu Amerykach. Nie wszyscy wędrowali za ocean. Wielu przerażała morska podróż trwająca ponad miesiąc, bez widoku ziemi. Często taka perspektywa podróży była dla wielu niewyobrażalna, a przekaz listowny zbyt skąpy. Zainteresowani wzajemnie się straszyli i wówczas wędrówka „za chlebem” miała wymiar krajowy. Śląsk, Pomorze i Wielkopolska.

Tak rodziło się nowe, a Wielkopolska miała bogatą ofertę dla wszystkich grup społecznych.


Ludzie tu zdrowo myślą i patrzą na świat …”

W liście dominują superlatywy, ale są też delikatnie wtrącone wątki narodowościowe, kulturowe i zmagania na szczeblu rządowym. W tym też tkwią przyczyny wzajemnych niechęci oraz waśni i dystansu do obcych. Aż wierzyć nie chce się, że niektóre z nich wracają mimo upływu ponad 100 lat od tamtego okresu. Niestety, historia jest taka na jaką pozwala społeczeństwo.

Po fachowej i odpowiedniej „obróbce” zamiast listu, prasowy felieton byłby gotowy. Utrzymany w tonie osobistym autora, wyrażający jego punkt widzenia. Nieznacznie skorygowany przypisami redakcji Gazety Świątecznej (P.G.Ś.)

Źródło, wykonanie własne (2016) Wierzenica;

Źródło, Internet – Stowarzyszenie Miłośników Dawnej Broni i Barwy, Wielkopolscy żołnierze z początku lat XX;


Wątek o Biedrusku to jedno, ale bawią urzędnicze reprymendy. Ponadczasowe. Dla petenta i dla pracownika urzędu:

„SZANOWNY PRZYCHODNIU, SZANUJ CZAS, MÓW KRÓTKO, WYRAŹNIE I OPUSZCZAJ NAS!”.

– „ZA PRACĘ CI PŁACĄ, A NIE ZA SIEDZENIE, PRACUJESZ LENIWIE, OBCIĄŻASZ SUMIENIE!”

To nie przyszłość, ale piękna przeszłość. Na łamach prasy z 1922 roku. Dzisiaj wpisana w podkreślane 100 lecie odzyskania niepodległości.

Autor listu J. Wygachiewicz pozostaje naszą niewiadomą. Kto to taki? Natomiast Gazeta Świąteczna już nie. To organ prasowy związany ze znaną rodziną z tamtych lat, pełną bogatej tradycji i kolejnych spadkobierców. O Prószyńskich mowa.

http://www.konradproszynski.pl/szczepan_lewicki_rozdzial_4.asp;


Na zakończenie wiersz o dzisiaj…

O dniu dzisiejszym, gdybanie

Wczoraj,

to dzisiaj, tylko o jeden dzień przed.

Jutro,

to dzisiaj, tylko jeden dzień po.

Dzisiaj,

to dzisiaj i już, czyli po a przed.

Relacji ciąg dalszy nastąpi, gdy

Dzisiaj,

o jeden dzień dalej, jutrem się stanie.

Dzisiejsze dzisiaj, jutro

Wczoraj, będzie nazywane.

Gdybanie,

o dniu każdym rozważanie.

Myślenia,

sens w tym tkwi, by kolejno przed i po.

Następowały wszystkie dni,

wczoraj, dzisiaj, jutro i …

Nie przed, przedwczoraj

Tylko po, pojutrze, ciąg dalszy nastąpi.

Jutro czeka nas, po ale przed …mjd


Gazeta Świąteczna, święta zawsze przed nami. W 2018 roku szczególne! Szczególnie te przypadające w listopadzie i grudniu każdego roku.

Z taką lekturą warto odskoczyć od naszej rzeczywistości i wrócić do poprzednio zadanego pytania:

Na ile wczorajsze „jutro” to dzisiejsze „dziś”?

Komentarze

Jedna odpowiedź na „Powrót do tematu: „Wczoraj, dziś i jutro …””

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Pogoda dla Biedruska
6°
zachmurzenie duże
wilgotność: 97%
wiatr: 2m/s zach. - płn. zach.
Max: 5 • Min: 5
8°
Nd
6°
Pon
10°
Wt
Weather from OpenWeatherMap